Dzisiejszy materiał będzie bardziej osobisty. O pewnym aspekcie mojej filozofii życiowej. Mam wrażenie, że sporo dzięki niej zyskuję, więc może przyda się też Wam.

 

Gentlemani, jako model osobowy, wyrośli z bogatych elit europejskich społeczeństw. Choć pełnili wiele obowiązków i często ciężko pracowali na swoje sukcesy, mieli jednocześnie dostęp do ogromnej pomocy przy codziennych zadaniach. Kucharki, ogrodnicy, lokaje, szoferzy, sprzątaczki i tym podobne osoby, stały w ich tle, gotowi usunąć przeszkody spod ich nóg.

Dziś chętnie wyobrażamy sobie właśnie taki obraz gentlemana czy damy, którzy mają ludzi od wszystkiego, zapominając, że stopień zamożności także w dawnych czasach był różnorodny w tej grupie. Przymykamy też oko na przykłady ludzi, którzy rezygnowali z wygód dla wyższych celów. Pociąga nas raczej wizja luksusu i do niej właśnie pragniemy aspirować.

No, może nie wszyscy z nas i jeśli uważnie śledzicie moją twórczość, dobrze wiecie, że nie zaliczam się do tej grupy. Dotarło do mnie ostatnio, że wyznaję wręcz przeciwną filozofię, a podejmowanie tych drobnych obowiązków uważam za wartość samą w sobie. Jest w tym bowiem zaleta zmieniająca nasz stosunek do otoczenia, a którą niekiedy trudno zauważyć.

Małe pasje

Od około dziesięciu lat interesuję się stolarstwem. Praca z drewnem dawała mi mnóstwo satysfakcji. Uwielbiam jego zapach. Cieszę się też stosowaniem analogowych narzędzi, które nie tylko nie hałasują, ale też utwierdzają mnie w przekonaniu, jak wiele można zdziałać siłą własnych rąk. Moim największym osiągnięciem w tej dziedzinie było zbudowanie parę lat temu przydomowego tarasu, który niesamowicie poprawił jakość życia całej rodziny.

Niestety, z braku doświadczenia i wyobraźni, popełniłem wtedy pewne błędy, przez które musiałem część tarasu rozkręcić. Przede mną jest jeszcze sporo zachodu, by moją pracę doprowadzić w końcu porządku.

Ostatnio odkryłem w sobie pasję audiofilską z pociągiem do starych urządzeń. Wygrzebałem z rodzinnych zakamarków od dawna nie używany gramofon, wzmacniacz i kilka innych sprzętów i zacząłem dłubać w nich, żeby móc odtworzyć zachowane płyty winylowe. Po nitce do kłębka znalazłem się w miejscu, w którym zregenerowałem całkowicie kolumny głośnikowe, wymieniłem parę zużytych wtyków w kablach, zająłem się czyszczeniem wnętrza wzmacniaczy i restaurowaniem mechanizmów. A jeszcze parę miesięcy temu nie potrafiłem korzystać z lutownicy i nigdy nie interesowałem się elektroniką.

Niektóre rzeczy oczywiście popsułem, z innymi nie wiem co robić, część mnie frustruje. Zastanawiam się czasem czy ich nie sprzedać i nie kupić sobie sprawdzonego sprzętu, żeby po prostu dać upust chęci słuchania muzyki. Ale chwilę później wracam do czytania poradników i rozważania, co jeszcze dałoby się naprawić w tym, co już mam.

Gdy tylko zacznie się robić ciepło na dworze, coraz więcej czasu spędzam w ogrodzie. Koszenie trawnika to tylko wierzchołek góry lodowej. Sporo czasu spędzam na przycinaniu niesfornych krzewów, wycinaniu przekwitłych kwiatostanów, czy pielęgnowaniu roślin, które słabną pod wpływem suszy czy plag owadów. Każda strata w tym obszarze jest bolesna. Każde niepowodzenie dotyka do głębi.

Podobnie mam ze swoimi ubraniami i obuwiem. Tu pracą jest nie tylko pranie i prasowanie, ale też przyszywanie guzików, zaszywanie rozprutych szwów, czy nawet eksperymentowanie z prostymi przeróbkami krawieckimi. Jeszcze lepiej zna się swoje buty polerując je własnymi rękami. Każdy zakamarek jest bliski.

Dom

Ale co z tego wszystkiego wynika? Możemy tu podać argumenty, które nasuwają się w pierwszej kolejności, jak to, że dobrze jest naprawiać, a nie wyrzucać, że tego typu prace wyciszają oraz że dają satysfakcję z wykonanej przez siebie pracy, a tym samym dodają pewności siebie. Ale mają one jeszcze jedną ogromną zaletę. Zdałem sobie z niej sprawę dopiero gdy wszedłem na tytułową ścieżkę w stylu „mam ludzi od tego”.

Doszedłem kiedyś do wniosku, że sprzątanie domu zajmuje nam sporo czasu. A stać nas na to, żeby dać sobie dodatkową jakość przez zatrudnienie sprzątaczki. Dziś to banalnie proste. Są odpowiednie firmy. Umawiamy się na parę godzin w tygodniu. Kwoty bywają zachęcające. Z barków jest zdejmowany natomiast duży obowiązek, a zaoszczędzony, czy raczej kupiony w ten sposób czas, można przeznaczyć na wartościowe spędzanie czasu z rodziną. Brzmi pięknie, prawda?

Po paru miesiącach tego eksperymentu zauważyłem jednak zmianę. Była to zmiana w moim podejściu do własnego domu. Przestawał być on w pełni mój. Miałem wrażenie, że bardziej w nim mieszkam, niż jestem jego częścią. Wtedy zdałem sobie sprawę, że te obowiązki sprzątania, mycia i czyszczenia pozwalały mi budować silną więź z tym miejscem. Znałem jego każdy zakamarek i wiedziałem czego wymaga, by być w najlepszym stanie. Teraz oddałem przynajmniej część tej pracy w inne ręce, przez co oddaliłem się.

Przy pierwszej okazji ten argument przechylił szalę na rzecz powrotu do dawnego stanu rzeczy. I właśnie to odczucie, ta relacja, jest wartością, która powstaje przy wszystkich drobnych obowiązkach.

Relacje

To dlatego mam tak silne opory przed sprzedaniem mojego sprzętu audio i zakupu nowego, lepszego, bo ten nowy jest mi całkiem obcy. A to spora wada, nawet jeśli gra lepiej. Zatrudnienie ogrodnika do uporządkowania ogrodu sprawi, że stanę się w nim bardziej odwiedzającym, niż jego częścią. Oddanie tarasu w ręce profesjonalistów doprowadzi do tego, że przestanę znać go od podszewki. Utracę tę pewność, że w razie czego, jestem w stanie poradzić sobie z każdym problemem.

To ma rzecz jasna swoje granice, za którymi musimy poprosić kogoś o pomoc, ale przynajmniej znamy się wtedy dobrze na temacie, wiemy czego oczekiwać i jak ocenić efekty. To też niestety godziny, a niekiedy dziesiątki godzin, poświęconych na zgromadzenie odpowiedniej wiedzy, a potem wykonanie pracy oraz poprawki po swoich błędach. Często jest to nawet większy luksus niż wynajęcie specjalisty. Bywa, że po prostu nie mamy kiedy gruntownie wysprzątać domu.

Kiedy

Ale polecam patrzeć na te sprawy z drugiej strony, bo w tym „nie ma kiedy” można się zagubić. Można nie mieć kiedy czytać dzieciom i wspierać się opiekunką, niemal tracąc swoje maluchy z oczu, do czasu, aż dorosną i same nam o tym powiedzą. Można nie mieć kiedy poświęcać czasu partnerce, aż kiedyś zauważysz, że w sumie to jesteście sobie obcy. Można nie mieć kiedy spotkać się z przyjaciółmi, by po latach zdać sobie sprawę, że utraciło się z nimi kontakt.

W mojej książce „Charakter” pisałem między innymi o naszym podejściu do własnej okolicy, do przyjaciół czy rodziny. W takich przestrzeniach jest mnóstwo drobnej pracy do wykonania, w stylu spontanicznego odezwania się z pytaniem „jak się masz”, przez zaoferowanie pomocy, choć w sumie to jesteś zmęczony, po pamiętanie o urodzinach. Gdy nie wykonujesz tego typu prostych prac, stopniowo oddalasz się, stajesz się użytkownikiem, a nie częścią. Użytkownikom z kolei łatwo przychodzi zmiana usługi z jakiej korzystają, ale ceną jest brak relacji, czy to z ludźmi, z miejscem, czy z przedmiotami.

Może powiesz, że zbyt dużo relacji będzie nas ograniczać. I pewnie masz rację, ale pytanie czy takie ograniczenia są czymś złym? Czy poczucie bycia u siebie, poczucie bycia częścią czegoś, poczucie związku nie rekompensuje tej niedogodności?

Pomyśl o sferze, w którą jesteś zaangażowany. Może to być opieka nad zwierzakiem, grupą ludzi, serwisem internetowym, jakimiś przedmiotami, na przykład naprawa samochodu itd. Zastanów się ile czerpiesz tej dziwnej satysfakcji z tej relacji, której z kolei wiele innych osób by nawet nie doceniło. Chodzi właśnie o to uczucie, które sprawia, że przywiązujesz się i jesteś gotów postarać się, by tego nie stracić.

Nie namawiam do przywiązywania się do wszystkiego, ale po prostu miej w głowie tę wartość, jaką daje dbanie o coś i weryfikuj na bieżąco swoje życiowe wybory, czy prowadzą Cię w kierunku, który fatycznie daje Ci więcej satysfakcji i szczęścia, czy takim, który tylko pozornie może być nazwany sukcesem.

Delegowanie

I nie zrozum mnie źle, umiejętność delegowania obowiązków to bardzo ważna rzecz w pracy, a nawet w domu, gdy budujesz uczciwy podział zadań czy starasz się nauczyć dzieci odpowiedzialności. To też trzeba sobie wyrobić. Ale spełnienie swojego marzenia, żeby mieć ludzi od wszystkiego może de facto doprowadzić do odcięcia korzeni, które Cię łączą z tymi rzeczami, instytucjami czy ludźmi. Niekiedy warto mimo wszystko odpuścić aspiracje, zwolnić i poświęcić się dla tych mniej atrakcyjnych i mniej prestiżowych zajęć, ale w efekcie być bardziej u siebie.

Ciekaw jestem Twoich wrażeń. Zauważasz ten potencjał budowania relacji? Napisz w komentarzu.

Zbliża się okres wakacji, a to świetny czas na dobrą lekturę. Z tej okazji postanowiłem przygotować małą promocję. Obniżyłem koszty wszystkich przesyłek mojej książki do 10 zł. Uważam, że „Charakter. Przewodnik mężczyzny z klasą” to świetna publikacja do spokojnego przemyślenia swojej drogi życiowej. Nie narzucam w niej jednej wizji, tylko staram się pomóc czytelnikowi podjąć dojrzałe decyzje. Spraw sobie ten prezent. Link znajdziesz w opisie tego filmu. Obniżony koszt przesyłki będzie tylko do końca czerwca.

W tym miejscu pragnę też serdecznie podziękować Patronom Czasu Gentlemanów, którzy wspierają moją pracę nad szerzeniem walki z bylejakością. Zachęcam Cię gorąco do dołączenia do tego grona w serwisie Patronite. W zakładce z postami możesz podejrzeć jakie materiały dodatkowe tam publikuję.

Tomasz Fikier, Kamil Futyma, Mock, Aron K., Aleksander Galecki, Arkadiusz Firus, Klaudia Borysiak, Wojciech Sz., Wawrzyniec Sokołowski, Dawid Szafrański, Asteniusz Myśliwiec, Wojciech Jastrzębski, Tomasz L., Andrzej Chmielarski, Mateusz S. – Dziękuję za wsparcie!!!

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!

Zobacz też:

Potęga rytuałów w życiu gentlemana