Koszula zawsze wyprasowana, buty wypastowane, samochód umyty, broda przystrzyżona. Wyszkól się z kaligrafii, przeczytaj pięćdziesiąt książek, znajdź sobie nowe hobby. Ćwicz każdego dnia, pokonuj swoje słabości, nieustannie się kontroluj…

Do tej pory zazwyczaj mówiliśmy o tym, jak walczyć z bylejakością robiąc pewne rzeczy. Tkwią tu jednak pułapki, których lepiej unikać. Czasem bowiem z bylejakością trzeba walczyć… odpuszczając sobie. Niekiedy nawet na polach, które wcześniej zachwalałem. Pomówmy o tym, dlaczego czasem warto robić mniej.

 

Blog jest wspierany przez Patronów!

Bylejakość to przebiegła paskuda. Jest to stan, w którym zostawiamy pewne sprawy jakimi są albo robimy coś tak, żeby tylko jako tako zbliżyć się do celu, chociaż niewielkim nakładem sił można by zrobić to po prostu dobrze. Ale potrzebne jest tu też trzymanie się złotego środka, bo łatwo można przesadzić. I właśnie kiedy przesadzimy, często z najlepszymi intencjami, bylejakość możne nas dopaść od drugiej strony i zagrozić tym najważniejszym sprawom.

Pamiętasz jak dwa miesiące temu opowiadałem o minimalizmie? O korzyściach z pozbywania się nadmiaru rzeczy ze swojego otoczenia, żeby zyskać przestrzeń i czas na zajmowanie się najistotniejszymi kwestiami w życiu. Minimalizm ma też drugie oblicze i dotyczy ono właśnie naszych aktywności. Nadmiaru aktywności.

Ponieważ na Czasie Gentlemanów zajmujemy wykonywaniem różnych pasji, doskonaleniem umiejętności i szlifowaniem charakteru, a także skupianiem się na najważniejszych wartościach w życiu, przede mną niemałe wyzwanie, by w krótkim materiale wskazać gdzie leży ta cienka granica między zdrowym rozwojem, a brnięciem ścieżkami oddalającymi nas od właściwych celów.

Challenge

Zacznijmy od przykładów. Masz jakieś postanowienie noworoczne? Postawiłeś sobie jakieś zadanie do wykonania? Załóżmy, że to tak zwany „challenge” na przeczytanie jednej książki tygodniowo przez cały rok. Imponująca sprawa. I godna podziwu. Wyobraź sobie jednak, że jest już trzydziesty piąty tydzień, a Ty masz na koncie dopiero dwadzieścia osiem książek, bo wybrałeś nieopatrznie kilka dłuższych lub bardziej wymagających publikacji. Zaczynasz więc przyspieszać, czytając mniej uważnie, nadwyrężając swój grafik. W desperacji możesz też chwytać za książki coraz krótsze, odkładając na bok te obszerniejsze. Byle osiągnąć założony cel.

Inny przykład. Twój samochód jest brudny, bo wczoraj była kiepska pogoda. Dziś odwiedzasz znajomych, a przecież gentleman nie jeździ brudasem. Zostało mało czasu, trzeba się jeszcze przebrać, zapakować prezent, na szybko zjeść obiad i pędzić na myjnię. Poganiasz więc partnerkę, robi się nerwowo. W biegu zapominasz zgasić światła w salonie, więc musisz wracać z parkingu. Na myjni kolejka, a Wy już po uszy tkwicie w kłótni oskarżając się wzajemnie kto zawinił.

Jeszcze inny. Szlifujesz swoje umiejętności gry w szachy. To w końcu hobby godne prawdziwego gentlemana, uczy strategii i kojarzy się ze spokojem. Czujesz, że możesz być w tym całkiem dobry, więc każdą wolną chwilę spędzasz nad aplikacją i grasz. Nie da się w tym czasie z Tobą porozmawiać, ciągle chodzisz skupiony, a na propozycje wspólnego spędzania czasu odburkujesz tylko. Najgorzej jest, gdy ktoś Cię rozproszy i przegrasz. To tak, jakby wszedł na pole minowe.

Czy można odpuszczać?

W wymienionych i podobnych przypadkach same cele wydają się być jak najbardziej dobre. Tym trudniej zauważyć nam, że coś z nimi nie tak. Problemem jest brak racjonalnych proporcji, czyli nadmiar, który każe Ci się skupiać na drodze i zapominać o celu.

W końcu za czytaniem określonej liczby książek nie stoi chęć przekartkowania tych tomów, tylko zdobycia wiedzy i interesujących perspektyw. Jakie więc ma znaczenie ile ich przeczytaliśmy, jeśli były satysfakcjonujące? Za myciem auta nie stoi tylko dbanie o samochód, czy własny wizerunek. Ten wizerunek ma pomagać nam w kontaktach międzyludzkich, więc gdy dbanie o niego psuje te relacje, czy możemy mówić, że nadal zmierzamy w dobrym kierunku? Nauka szachów również brzmi świetnie, ale czy gra królów powinna prowadzić do manii, budzić agresję i zajmować czas, który powinieneś poświęcać na inne sprawy? To nadal hobby, czy już sprawa życia lub śmierci?

Podobnie ma się to z wieloma aktywnościami. Nawet polecane przeze nieraz mnie szablony kontroli nawyków, które powinny pomagać nam pokonywać swoje słabości mogą przerodzić się w karykaturę, jeśli uznamy szablon za cel sam w sobie. Co gorsza, wzięcie na siebie zbyt wielu wspaniałych obowiązków i wyznaczenie sobie zbyt wielu podziwu godnych celów łatwo może doprowadzić do załamania energii na wszystkich polach.

Co jest celem?

Warto więc od czasu do czasu przypominać sobie co jest tym celem nadrzędnym, na którym zdecydowanej większości z nas tak bardzo zależy. Czy będzie to uznanie otoczenia? Czy sukces zawodowy i finansowy? Wszystko to sprowadza się do czegoś bardziej pierwotnego, do dobrych relacji z ludźmi, na których nam zależy. Relacji równych, uczciwych i satysfakcjonujących obie strony. Po prostu. Z tego wszystko wynika.

Dążymy do tego różnymi drogami: rozwijamy swoją niezależność, umiejętności interpersonalne i pasje, czyniące z nas ciekawych ludzi. Bywa jednak, że drogi te mylimy z celem samym w sobie, przez co zaczynają nam utrudniać budowanie dobrych kontaktów. Wtedy wkrada się w nie ta nieszczęsna bylejakość, bo uwagę przenosimy na realizację kolejnych celów.

Może będziemy mieli perfekcyjny wizerunek, ale nie będzie za nim już stała osoba jego godna. Może wyrobimy sobie rewelacyjne nawyki, ale nie będzie już ludzi wokół nas, by to docenili. W końcu może osiągniemy imponujący sukces, ale nie będziemy mieli z kim się nim cieszyć.

Bądź uważny

Myślenie w duchu minimalizmu może w takich sytuacjach pomóc zauważyć zaburzenie proporcji i popchnąć nas do pozbycia się nadmiaru tam, gdzie może nam on szkodzić. Już bez poczucia winy, że odpuszczamy sobie na ważnych polach, bo w gruncie rzeczy stawiamy na coś ważniejszego.

Pojawia się tu też nurt zwany „uważnością”, od angielskiego „mindfulness”, który ma pomóc zwolnić w życiu i poświęcić uwagę sprawom pozornie błahym, nie przynoszącym wymiernych korzyści, ale bardzo istotnym dla poczucia szczęścia i spełnienia.

Dlaczego zajmujemy się taką tematyką zamiast omawiać zasady dobrych manier w operze, klasyczne kroje marynarek sportowych lub cechy win z wyższej półki? Sama wiedza to za mało, gdy źle ją wykorzystujemy. Znalezienie dobrych proporcji to już wyższa szkoła aspirowania do miana mężczyzny z klasą. I zdaję sobie sprawę, że moje wyjaśnienie nie daje prostych odpowiedzi. To raczej kwestia poszukiwania złotego środka i umiejętności odpuszczania sobie, gdy sytuacja tego wymaga, ale też trzymania fasonu, kiedy jest to wskazane.

Bardzo trudno byłoby wskazać punkt, w którym należy sobie odpuścić, żeby nabrać oddechu i zebrać siły, a może nawet przemyśleć czy nadal chcesz podążać tą samą ścieżką. Każdy z nas ma bowiem inną wytrzymałość. Możesz jednak obserwować swoje relacje z osobami, na których Ci zależy, jak i z samym sobą. Jeśli zaczną się psuć, przyjrzyj się dokładnie swoim priorytetom.

 

Musiałeś kiedyś odpuścić wartościowe rzeczy dla jeszcze ważniejszych? Napisz w komentarzu.

 

Dziękuję serdecznie Patronom Czasu Gentlemanów, za to, że pomagają mi stawiać na jakość, zamiast na ilość. Jeśli chcesz dołączyć do tego grona, zachęcam do rozpoczęcia subskrypcji na Patronite.pl.
Tomasz Fikier, Kamil Futyma, Mock, Aron K., Aleksander Galecki, Arkadiusz Firus, Klaudia Borysiak, Wojciech Sz., Wawrzyniec Sokołowski, Dawid Szafrański, Asteniusz Myśliwiec, Wojciech Jastrzębski, Tomasz L., Andrzej Chmielarski – Dziękuję bardzo!

Przy okazji przypominam o możliwości zakupu mojej książki „Charakter. Przewodnik mężczyzny z klasą”. Znajdziesz ją tutaj: Charakter.

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!