Przygotowując tekst o zachowaniu gentlemanów podczas katastrofy Titanica, natknąłem się na artykuł z lat dwudziestych, opisujący to zdarzenie jako ostatni, wielki przykład gentlemańskiego poczucia obowiązku. Tylko nieliczni wyłamali się i szukali ratunku dla siebie, kosztem słabszych. Większość poszła na dno, bo tego od nich kulturowo wymagano. Z czasem jednak poczucie obowiązku, jako wartość, zaczęło schodzić na dalszy plan, za pełnienie ważnych funkcji, pięcie się po szczeblach kariery czy powiększanie majątku.

Już w dwudziestoleciu międzywojennym zauważono zachodzące zmiany. Nadal honor był niezwykle ważny, ale powoli jego cena zaczynała maleć. Dzisiaj zadajemy sobie pytanie dlaczego nie ma wśród nas prawdziwych gentlemanów? Dlaczego ludzie już nie cenią swojego honoru? Nie pytamy jednak zbyt często o poczucie obowiązku, które, moim zdaniem, należy do najważniejszych cech gentlemana.

Czym jest poczucie obowiązku?

Nie będę się odwoływał do definicji słownikowych czy encyklopedycznych. Pozostanę wyłącznie przy własnym rozumieniu tego określenia: Przynależąc do jakiegoś grona, jakiejś społeczności mamy wobec niej pewne zobowiązania. Nigdy bowiem nie jest tak, że samotnie byłoby nam tak samo i w gruncie rzeczy inni członkowie grupy powinni cieszyć się z naszego towarzystwa. Bycie częścią większej całości daje stabilność, bezpieczeństwo i ułatwia egzystencję.

Dlatego też, jeśli grupa rządzi się jakimiś zasadami powinniśmy je przestrzegać. Jeśli jest zagrożona, naszym obowiązkiem jest stanąć w jej obronie, a nie chować głowę w piasek, czy nawet szukać sposobu na zyskanie na jej rozpadzie. Na każdym kto przynależy do elity tej społeczności ciąży jeszcze większa odpowiedzialność. To, co można wybaczyć tym „mniejszym”, będzie niewybaczalne dla przywódcy. Gentlemani chcieli przewodniczyć społeczeństwu, dlatego oczekiwania wobec nich były wyśrubowane do granic możliwości. Do czasu kiedy cały system zaczął się kruszyć.

Anonimowość

Moim zdaniem dobrą przeciwwagą dla poczucia obowiązku i odpowiedzialności jest poczucie anonimowości. Myślę, że jest to pozornie wygodna rzecz, która bardzo nam doskwiera. W mieście czujemy się tylko przechodniami, bezimiennymi mieszkańcami. Kiedy coś nam się nie podoba, mamy pretensje do władz, instytucji, organizacji. Zrzucamy obowiązek pracy nad naszym środowiskiem na innych.

Internet pogłębia poczucie anonimowości i buduje dodatkowo przekonanie, że anonimowość jest naturalna. Świat jest tak wielki. Giniemy w jego odmętach. Czujemy się dzięki temu bezpieczniej. Nikt od nas nic nie chce, o nic nie pyta, nie zaczepia, nie wymaga. Jak mi się coś spodoba, kliknę „lubię to”. Jeśli coś mnie drażni, to znów zacznę narzekać, że nie ma przycisku „nie lubię” i może wysilę się na krytyczny komentarz by dać wyraz nastawieniu. Ale to raczej rzadko.

Obowiązek wobec czego? Odpowiedzialność za co?

Starej daty gentleman nie miał łatwego życia pod tym względem. Odpowiadał za swoje dobre imię. Anonimowy nie był. Plamiąc swój honor w jednym towarzystwie, niszczył go w całym społeczeństwie. Prawda, że ludzie ci byli plotkarzami. Przekazywali sobie informacje o czyjejś niehonorowości (lecz bez szczegółów). Dzięki temu jednak, każdy kilka razy zastanawiał się nad swoim ruchem. Pochopne działania mogły mieć przykre skutki.

Wydaje się, że do dziś przetrwało całkiem nieźle poczucie obowiązku wobec swojej rodziny. Konieczność zadbania o byt żony i dzieci jest dla nas raczej oczywista. Tutaj jednak czai się pułapka. Kariera i bogacenie się, to nie to samo co dbanie o rodzinę. Rolą ojca nie jest utrzymanie dzieci, ale ich wychowanie. To jego podstawowy obowiązek. Do życia należy przygotowywać poprzez naukę i pokierowanie, a nie przekazywanie pieniędzy czy obdarowywanie prezentami. Ojciec zamykający się w świecie pracy i stroniący od spraw domowych nie spełniał swojego obowiązku wobec rodziny.

Zapewne najbardziej kontrowersyjną kwestią będzie dla nas poczucie obowiązku wobec innych gentlemanów. Gentlemanów rozumianych jako społeczność ludzi honoru, uważających się za elitę całego społeczeństwa czy narodu i roszcząca sobie prawo do przewodzenia jemu. To oni wzajemnie piętnowali się za niehonorowe zachowania i wykluczali czarne owce ze swojego grona. To naprawdę działało towarzysko! Strach przed takim ostracyzmem pchał wielu do samobójstwa – ostatecznego potwierdzenia swojej honorowości.

Lecz dzisiaj gdzie jest to grono gentlemanów? Czy powinni to być, jak pisał Boziewicz, ludzie pochodzenia szlacheckiego, posiadający wyższe wykształcenie, piastujący ważne stanowisko czy będący mistrzami w swoim fachu? A może, bardziej współcześnie, wystarczą dobre maniery, wygląd i pieniądze? Czy w ogóle społeczność tę mogą nadal tworzyć wyłącznie mężczyźni? Jakie by nie były odpowiedzi na te pytania, to na dzień dzisiejszy nie widzę grupy, wobec której należałoby być lojalnym, przestrzegać jej zasad czy bronić jej interesów – bo przecież nie będą to politycy i właściciele znaczących firm, którzy wydają się myśleć wyłącznie o sobie. Taka elita powinna się wyróżniać moralnym wpływem na całe społeczeństwo, powinna czuć swoją siłę i dbać o własne imię.

<<Zobacz też: Czy współczesny gentleman potrzebuje kodeksu honorowego?>>

W końcu poczucie obowiązku połączone jest z patriotyzmem. Przewodząc społeczeństwu należy szczególnie brać pod uwagę jego dobro i dobro państwa, z oddaniem życia za ojczyznę włącznie. Tutaj sprawa robi się jeszcze bardziej grząska, bo jeśli nie ufamy, że politycy działają w naszym interesie, to jak mamy się zdobyć na takie poświęcenie? Jeśli wyobrażamy sobie siebie jako anonimowe jednostki, nie będziemy w stanie działać jako zbiorowość, dla powszechnego dobra, na którym jako jednostka możemy nic bezpośrednio nie zyskać.

Cena

Czym miałby być honor jeśli będziemy uznawali tylko własne wartości? Może jakimś usprawiedliwieniem się we własnych oczach – niczym więcej. Gentlemani dawnej daty tworzyli ściśle powiązaną ze sobą społeczność, która w wielu aspektach byłaby dzisiaj przeżytkiem, a jednak wydaje się kusząca. Korzyści, jakie czerpali z bycia częścią tej grupy, były w ich oczach tak duże, że gotowi byli oddać życie w pojedynku, czy na wojnie dla samej idei. Dobro własne było ściśle powiązane z całym społecznym organizmem.

Po co to wszystko?

Pisząc tego bloga często się zastanawiam jacy właściwie byli gentlemani, dlaczego wymarli i co z ich kultury można by przywrócić do życia dzisiaj. Niestety nie mogę powiedzieć, że powinniśmy się ładnie wysławiać, całować damy w rączki, nosić kapelusze i pojedynkować się. To wszystko byłoby tylko powierzchowne, na pokaz. Naiwnie byłoby sądzić, że jest się w ten sposób częścią gentlemańskiej tradycji.

Nie znaczy to jednak, że nie warto próbować. Budowanie silnych relacji we własnych gronach, dbanie o siebie wzajemnie, reprezentowanie interesów grupy, przestrzeganie zasad (nie jakiś historycznych, lecz wypracowanych dzisiaj), szukanie autorytetów – to wszystko rzeczy dzisiaj nieco zakurzone, ale to zapewne jedyny sposób na odtworzenie własnej wartości w oparciu o coś większego. No bo w przeciwnym razie po co mielibyśmy przestrzegać jakichkolwiek zasad?

Pewnie dlatego, że obecnie nie jest to nakaz a świadomy wybór, ludzie rzetelnie przestrzegający swoich zasad są tak wyjątkowi i często podziwiani. Mimo wszystko nie jest ich sukcesem, że są tacy specjalni. Ich porażką jest to, że jest ich tak mało.