W amerykańskim internecie istnieje interesujący blog poświęcony tematyce męskości, a dokładnie „sztuce męskości”. Nazywa się The Art of Manliness i należy do najbardziej poczytnych blogów Stanów, a w dziedzinie męskości z pewnością przoduje (ma prawie 70 tyś fanów na Facebooku). Jest to też strona, która przekonała mnie, że męskość cieszy się na tyle dużym zainteresowaniem, że warto rozpocząć pisanie blogu o historii dżentelmenów.

Sam blog nie przekonuje mnie jednak doborem przez autora, Bretta McKay’a, tematów i przyjmowanym stanowiskiem. Propaguje on „prawdziwą męskość” ucząc między innymi jak być „męskim” w pracy, jak się „po męsku” witać czy jakie są „męskie zapachy” (np. zapach fotela dziadka, czy sklepu z narzędziami). Pokazuje jak zrobić „męskie mydło”, czy jak strzelać ze strzelby…

Nie odpowiada mi ponieważ nie wierzę w coś takiego jak „prawdziwa męskość”. Nawet w jednym społeczeństwie męskości, średniozamożnego ojca trójki dzieci, bogatego singla, czy ciężko pracującego na utrzymanie się podczas nauki studenta będą się znacznie różnić od siebie. Nie mówiąc już o różnicach międzykulturowych, czy nawet zmianach modeli w czasie. Jest tak dlatego, że to czynniki społeczno-ekonomiczno-kulturowe, czy nawet polityczne mają wpływ na pojmowanie ideału męskości w danej grupie społecznej. Takie pojmowanie płci (jako nie określonej od górnie przez naturę) w skrócie nazywa się genderowym. Miałem wcześniej wrażenie, że autor Art of Manliness ­dostrzega na świecie tylko jedną „właściwą męskość”, tę tradycyjną, i nawołuje do zwrócenia się do niej wszystkich mężczyzn w dobie tak zwanego „kryzysu męskości”.

Aż dzisiaj zaskoczył mnie tekstem zatytułowanym: „Manliness Doesn’t Just Happen” (męskość nie jest po prostu dana). Dyskutował w nim z Ianem Langiem, autorem tekstu p.t. „Male Identity” (męska tożsamość) zamieszczonym w jednym z internetowych magazynów dla mężczyzn. Autor tego ostatniego twierdził, że dziwne jest zainteresowanie mężczyzn męskością gdyż jest to iście „niemęskie” zajęcie. „Prawdziwy facet” nie myśli jak być męskim, a jest taki tylko gdy w ogóle się nad tym nie zastanawia.

McKay odpowiada, broniąc poniekąd istoty własnego blogu, że od zawsze mężczyznom towarzyszyły rytuały przejścia i stawanie się „prawdziwym”, wiązało się nie tylko z próbami, ale i z poznaniem idei dojrzałej drogi życiowej. Tę drogę wskazywali młodym starsi. Sens bycia „prawdziwym mężczyzną” był wiedzą ważną i godną refleksji. Autor AoM wskazuje jednak, że dziś młodzi chłopcy są pozostawieni samym sobie z problemem poznawania świata mężczyzn. Starsi w dużej mierze porzucili tradycję przekazywania wiedzy o męskości kolejnym pokoleniom. Od młodych wymaga się, że sami dojdą do właściwych wniosków i zdołają dokonać „rytu przejścia” samodzielnie .

McKay krytykuje Langa za twierdzenie, że „prawdziwi mężczyźni” nie muszą myśleć o tym jak być męscy. Wskazuje, że pokolenia naszych ojców i dziadków tego nie robiły, ale też byli oni nieszczęśliwi w swoich związkach, rozwodzili się, nie potrafili poradzić sobie z doświadczeniami wojen, a także byli zdystansowanymi i chłodnymi ojcami. To refleksja nad męskością i próba stania się jak najlepszym mężczyzną może pomóc mężczyznom osiągnąć życiową równowagę.

Powyższe podejście zadziwiło mnie ponieważ autor ewidentnie ma świadomość genderowej/kulturowej różnorodności modeli płci, zarówno w czasie, przestrzeni, jak i hierarchii społecznej. Coś co w Polsce typowe jest głównie dla środowisk feministycznych i tak też kojarzone – jako feministyczne. Jest przy tym też orędownikiem męskości, która swoje lata świetności przeżywała w czasach gdy kobiety nie mogły nawet głosować. Uznaję to za dobrą monetę, ponieważ istnienie Art of Manliness świadczy, że genderowe pojmowanie płci może być atrakcyjne nawet dla konserwatywnych mężczyzn, jako dobre narzędzie do odbudowania kulejących relacji między mężczyznami a kobietami, oraz ojcami a ich dziećmi.

Osobiście nie powiem, że żeby być męskim należy umieć oprawić upolowanego jelenia. Męskim można być również gotując (nawet codziennie) świetny obiad, czy przewijając (również codziennie) własne dziecko. Ważne jednak jest to, że męskim nie jest się dlatego, że się urodziło z odpowiednimi genitaliami, tylko dlatego, że w społeczeństwie funkcjonujemy i zachowujemy się jak mężczyźni, stosując niektóre z zachowań czy sygnałów odbieranych jako męskie. A spektrum tych zachowań i sygnałów rozciąga się od skrajnie wulgarnych i szowinistycznych po tolerowane przez wszystkich i postępowe. Wybór w dużej mierze zależy od nas.