Miałeś ostatnio pomysł by coś zmienić w swoim życiu? Zaryzykować żeby chociaż sprawdzić jak to będzie, nawet jeśli miałoby się nie udać? Czy podciął ci ktoś skrzydła?
Filmowa wersja tego artykułu znajduje się na jego końcu.
Żeby się ruszyć z miejsca zazwyczaj trzeba uczynić krok w nieznane, wyjść poza swoją strefę komfortu. I nie ma tu znaczenia o czym mówimy. Czy będzie to pomysł na nowy biznes, chęć spełnienia własnego marzenia czy potrzeba zmiany swojego stylu. Każda z tych rzeczy może być małą rewolucją wiążącą się z pewnym ryzykiem. Może się kończyć nawet porażką. Ale gdyby nie to, pewnie żadnej zmiany byś nie zauważył.
Po co więc cokolwiek zmieniać, skoro coś może pójść nie tak? To pytanie jest pozornie naiwne, ale warto się nad nim zastanowić. Wiele bowiem osób zadając sobie je dochodzi do wniosku, że faktycznie lepiej im w ciepłym grajdołku. Że lepiej nie podejmować prób, które wiążą się z wysokim ryzykiem porażki. Strach blokuje. Obawiam się niestety, że nie jest to głównie strach przed nieudaną zmianą, jako taką. To raczej strach przed poniesieniem porażki na oczach innych ludzi. Otoczenia, które zobaczy nas w chwili słabości i zapamięta to, a co gorsza oceni, a nawet wyrazi swoją opinię o naszych działaniach!
Nikt nie chce być przecież tym, któremu się nie udało. Już lepiej być zapomnianym. Mimo wszystko jednak każdy po cichu chciałby być pamiętany jako zwycięzca – ten, który odniósł sukces. Z pewnością więc bezpieczniej jest podejmować próby, kiedy jesteśmy niemal pewni powodzenia. Bezpieczniej, ale czy lepiej?
Długo zastanawiałem się nad sytuacją osób, które pisały do mnie, że starają się urzeczywistnić w sobie ideał gentlemana, ale otoczenie ich nie akceptuje w nowej wersji. Słyszałeś może kiedyś słowa w stylu:
„Co się wystroiłeś jak na wesele!”
„Skąd wziąłeś te wielkopańskie maniery?”
„Z tą brodą wyglądasz jak bezdomny”
„I ty myślisz, że taka dziewczyna ciebie zechce?”
„Po co się tym zajmujesz? Przecież nie wyżyjesz z tego ani nie będziesz najlepszy”
„Nie wyjeżdżaj, tam i tak nie spotka ciebie nic lepszego niż tutaj”
itp.?
Nie widzę tu rad ani konstruktywnej krytyki. To zwykłe podcinanie skrzydeł. A przecież takie wybory w większości wypadków wcale nie dotyczą innych osób. Bywa, że chcesz coś w sobie zmienić, spróbować czegoś nowego, może nawet bez większych planów czy oczekiwań. Po prostu by sprawdzić. A nuż okaże się to świetnym wyborem. Niestety słowa takie jak te powyżej mogą skutecznie zniechęcić do podejmowania prób, wzbudzić wątpliwości i obawy.
Przygotowując ten artykuł, zastanawiałem się co napisać do tych osób, które podcinają innym skrzydła. Ostatecznie uznałem jednak, że lepiej pisać do tych, co próbują. W końcu to ta grupa jest ważniejsza.
Musisz wiedzieć, że ktoś, kto zaczyna komentować cudze decyzje i wybory najróżniejszymi wątpliwościami, to zazwyczaj osoba, która sama boi się wyjść poza swoją strefę komfortu. Ktoś kto dobrze wie, że krytyka otoczenia może być bolesna. On celowo unika ryzyka, by nie dawać innym szansy na zadanie ciosu. Nieustannie trzymając gardę nie może przecież sięgnąć po coś leżącego gdzieś dalej. Nie gra – nie będzie więc przegranym. Wygranym jednak też nie.
Czy zatem opinia kogoś z zewnątrz powinna mieć dla ciebie znaczenie? Tylko w pewnym stopniu. Nie chodzi bowiem o bezmyślne dążenie do spełnienia wszelkich swoich zachcianek. Dlatego warto się zastanowić czy słowa, które słyszysz nie płyną przypadkiem od kogoś bardziej doświadczonego i chętnego do pomocy. Kogoś, kto nie będzie jedynie podkopywał, ale też zaproponuje lepsze rozwiązanie. Niestety często bywa tak, że te osoby siedzą cicho, czekając na prośbę o pomoc, a ci niepytani i bez większego doświadczenia sypią opiniami i radami jak z rękawa.
Ale inni wcale nie muszą zdawać sobie sprawy co tobą powoduje, dlaczego właśnie taką decyzję podjąłeś, czemu dążysz do tego celu. I nie musisz się nikomu tłumaczyć. W końcu w większości wypadków nikt nawet nie ma prawa komentować twoich wyborów. Wyjście obronną ręką z takich sytuacji opiera się więc na twojej asertywności i pewności siebie. Sam musisz być pewien swych decyzji, a one z kolei potrzebują silnych fundamentów. Nawet jeśli chodzi o zapuszczenie wąsa. Sam musisz wiedzieć, że tego chcesz, a potem spróbuj. Jeśli będziesz potrzebował rzetelnej opinii zapytaj kogoś komu ufasz, a nie słuchaj bezwartościowego szumu, który przywieje ci wiatr. I jeśli już będziesz musiał porzucić swoje zamiary, zrób to dopiero gdy faktycznie uznasz je za błędne, a nie kiedy ten szum wzbudzi twoje wątpliwości i podetnie ci skrzydła.
Pamiętaj, że póki nie spróbujesz, nie będziesz wiedział czy było warto. I choćby dlatego czasami dobrze jest podjąć wyzwanie.
Strach przed porażką nigdy nie cechował wielkich ludzi. Mam nadzieję, że to też nie będzie twoja cecha.
Zakładając własny biznes w grę nie wchodzi tylko strach przed porażką, czy opinie innych. Te bowiem, spływają po mnie jak po kaczce. Prawdziwa blokada to zainwestowanie oszczędności kilku lat pracy w coś co może być nierentowne oraz rezygnacja ze stałej pracy, do której już nie będzie powrotu. A dzieci chcą jeść. To jest prawdziwa blokada.
Prawda, na plus na pewno jest to że maksymalnie przyłożysz się do prowadzenia takiego biznesu skoro masz nóż na gardle.
Przykładanie się do biznesu nic nie da jak najmniejszy błąd lub też nieuczciwość kontrahenta może doprowadzić do zadłużenia prowadzącego działalność a przez to i jego dzieci.
Niestety to jest jak gra, gdzie reguły nie są do końca ustalone albo nie wszyscy grają czysto. Można przegrać, ale bez podjęcia wyzwania na pewno się nie wygra.
Inna rzecz, że własny biznes daje taką szkołę życia, że zyskuje się bez względu na to czy firma przetrwa dwa lata.
Rozumiem Cię doskonale. Pomyśl jednak o tym, że ten biznes to może się okazać strzał w dziesiątkę, który pozwoli Tobie i Twojej rodzinie żyć na znacznie wyższym poziomie. Może też się okazać kompletną klapą, czego niestety nie można wykluczyć. Nie przekonasz się jednak o tym, jeżeli nie spróbujesz. Jest to więc ryzyko, ale też duża szansa. Pozostając w swojej strefie komfortu, na etacie, nie poniesiesz tego ryzyka. Będziesz mógł nadal żyć na dotychczasowym poziomie, dzieci nie będą głodne. Z biegiem czasu mogą Cię jednak co raz bardziej dręczyć myśli o niewykorzystanej szansy i możesz zacząć żałować braku podjęcia próby. Wtedy… Czytaj więcej »
Niestety zawsze jest ryzyko i nie ma sensu skakać na głęboką wodę bez zabezpieczenia. Tu dobrym przykładem są zawodowi pokerzyści, którzy nigdy nie ryzykują więcej niż 10% swojego majątku. Tej zasady jednak nie zawsze da się użyć przy zakładaniu biznesu, ale warto szukać opcji by zminimalizować ryzyko.
Zastanawiam się, czy formuła „podcinanie skrzydeł” nie jest zbyt pojemna. Dla osób nadwrażliwych, z problemami emocjonalnymi, zakompleksionych każdy konstruktywny, ale odrobinę choć krytyczny komentarz dotyczący zachowania, wyglądu, podjętych decyzji będzie odebrany jako „podcięcie skrzydeł”. Nie traktowałbym tego jako kwestię marginalną. Poczucie własnej wartości, pewność siebie, solidnie zdefiniowana samoocena to jednak nie reguła, ale z reguły proces i dążenie. Stąd problem.
Ważny, skłaniający do głębszej refleksji nad sobą, artykuł.
Wspominałem o tym, że należy starać się odróżniać podcinanie od konstruktywnej krytyki. To niestety nie jest prosta sprawa, zwłaszcza gdy krytykujący nie ma taktu. Tego chyba uczymy się całe życie.
Świetny wpis! a teraz przepraszam, bo jednak idę na casting 😉
Trzymam kciuki!
I jak poszło?
A dziękuję, całkiem dobrze. Ciekawe doświadczenie, i całkiem możliwe, że wystąpię w „Szpitalu” na TVN7 🙂
Dla mnie Pan bynajmniej nie wygląda jak bezdomny 🙂 Trzymając się jednak treści, zmiany wymagają od nas odwagi. Myślę że najważniejsze to robić to, czego w życiu naprawdę chcemy. Tyle osób zmarnowało sobie życie, bo słuchali gderliwych ciotek. Teraz jestem w momencie, kiedy muszę wybrać studia. Byłam w strasznej rozterce, z jednej strony wielka pasja do teatru i wielkie marzenie o szkole aktorskiej, z drugiej grono malkontentów, którzy od razu kazali mi wybić sobie to z głowy i wybrać coś porządnego, najlepiej jakieś prawo. Przeżywałam straszne wahania, aż wreszcie postanowiłam, idę na eliminację do szkoły aktorskiej! Ciągle słyszałam docinki, to… Czytaj więcej »
Świetnie! Gratuluję! Jestem pewien, że to doświadczenie dobrze wpłynie na Pani poczucie własnej wartości i pewność siebie.
Jakoś tak jest na świecie, że inni zawsze lepiej wiedzą od nas, co chcemy, co powinniśmy wybrać. Rzecz w tym, że to my ponosimy konsekwencje naszych wyborów. Można iść na prawo ale jak człowieka to nie interesuje to całe życie będzie pracować w zawodzie, którego nie lubi.
Oczywiście, materiał jak zawsze dobry, jedno zastrzeżenie „Ale inni wcale nie muszą zdawać sobie sprawy co tobą POWODUJE, dlaczego właśnie taką decyzję podjąłeś, czemu dążysz do tego celu.” Bardziej pasowałoby chyba kieruje, bo nie wyszło to zbyt poprawnie. Pozdrawiam
Próbowano mi podciąć skrzydła, wielokrotnie i to w rodzinie. Chciano mi na siłę udowodnić, że nie mam racji i źle skończę, jeśli się nikogo nie posłucham. Oczywiście wyszło na moje, podjąłem dobre decyzje i teraz wszyscy mogą się tylko zaśmiać pod nosem, że za mocno zaufali starym stereotypom. Tacy to już są wieszcze na tej ziemi, co znają przyszłość każdego na najbliższe 50 lat 😛
Bardzo potrzebny wpis. Pasują do niego jak ulał te słowa:
„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.”
P.S. Podobno to wcale nie Mark Twain jest autorstem tych słów, ale H. Jackson Brown Jr:
http://quoteinvestigator.com/2011/09/29/you-did/