Pisałem już o tym, że rozpoczynanie dysput o polityce w mało znanym gronie jest niebezpieczne. Łatwo bowiem ludzi ponoszą nerwy i kłótnia gotowa. Dziś sprawdzimy, czy potrafimy na chłodno o polityce mówić. Ja mam coś ważnego do powiedzenia i chętnie poznam Wasze opinie.

Politycy

Czy każdy w świetnie skrojonym garniturze jest godzien Twojego zaufania?

Bratobójcza historia

Do refleksji na ten temat zainspirował mnie Aleksander Kamiński (znany choćby z powieści „Kamienie na szaniec”, żołnierz Armii Krajowej, harcmistrz i jeden z przywódców Szarych Szeregów). Kiedy obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego sięgnąłem do wspomnień i prasy konspiracyjnej z okresu okupacji. Trafiłem na Biuletyn Informacyjny – największe pismo konspiracyjne w okupowanej Polsce. Jego redaktorem naczelnym i autorem większości tekstów był właśnie Kamiński. W pewnym momencie moją uwagę przykuł artykuł, którego fragment przytaczam:

„Od pewnego czasu zdarzają się na terenie Kraju wypadki mordów politycznych, popełniane przez różnego rodzaju bojówki na przeciwnikach. Dziś prawie każde większe ugrupowanie polityczne poniosło już tego rodzaju straty. Zdarzały się także wypadki zgładzenia ludzi z Armii Krajowej. Haniebny i potworny obyczaj mordowania przeciwników politycznych – obcy całej polskiej tradycji historycznej, obcy naszej duszy narodowej – zaczyna szerzyć się i ustalać jak pewnego rodzaju system.

Równocześnie z tym dochodzą nas w ciągu ostatnich miesięcy głosy o kilku bratobójczych walkach, stoczonych między oddziałami bojowymi przynależnymi do różnych obozów politycznych. W trakcie tych walk miały miejsce niebywałe jak na stosunki polskie okrucieństwa i bestialstwa.”

[Aleksander Kamiński „Ratujmy polską duszę!”, Biuletyn Informacyjny nr 26 – 233, Warszawa 29 VI 1944 r.]

Bratobójcza polityka

Kamiński pisze, że takie zachowania są obce polskiej naturze, ale mi, w oczywiście mniej brutalnej wersji, bardzo mocno kojarzą się ze światem naszej polityki. Od dawna mam wrażenie, że to, co możemy obserwować w wiadomościach telewizyjnych, w gazetach czy radiu, to właśnie nieustająca walka stronnictw politycznych o zdeptanie przeciwnika i przejęcie całości władzy. To jest świat istniejący sam dla siebie, zupełnie oderwany od własnych korzeni czy idei, która go stworzyła.

W moim mniemaniu politycy to nasi przedstawiciele. Wybieramy ich po to, żeby nie musieć się ciągle samodzielnie fatygować do stolicy w celu ustalania nowych praw. Gdybyśmy wszyscy byli jednakowi, wystarczyłoby wybrać jedną osobę i przekazać jej pełnię władzy. Niestety, w społeczeństwie mocno się różnimy i jesteśmy w stanie jedynie tworzyć mniejsze lub większe grupy, o podobnych ideałach. (Nota bene: słowo „polityka” pochodzi od greckiego „poly” – różnorodność, mnogość)

My, żyjąc tu, na swojej ulicy, osiedlu czy we wsi, chcemy przede wszystkim żyć spokojnie i sprawnie. Bez zbędnych konfliktów. Czy chcielibyśmy ten brak konfliktów osiągnąć wycinając w pień naszych sąsiadów o innych poglądach? Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną, że nie. Dopóki bezpośrednio sobie nie szkodzimy, istnieje pole do porozumienia i uniknięcia starć. Co natomiast dzieje się u władzy? Nieustająca walka o dominację.

Nikogo tam nie obchodzi, że skoro my, na dole, jesteśmy zróżnicowani, należy szukać porozumienia. Tam, „u góry”, liczy się tylko z której partii pochodzi dana osoba czy projekt. W końcu przyznanie racji przeciwnikom to w ich oczach polityczne samobójstwo. Nieistotne czy projekt jest dobry, ważny, czy oczekiwany przez nas. Nie mówiąc już o sytuacji, w której tylko jedna osoba może dostąpić jakiegoś, ważnego dla całego kraju, zaszczytu. Zjednoczyć się? Wesprzeć? Pogratulować?!!! Nigdy! Niestety mam wrażenie, że nasi politycy nie pamiętają, iż są naszymi reprezentantami i w naszym imieniu mają szukać porozumienia z pozostałymi grupami.

Gdybyśmy na co dzień utrzymywali takie relacje z sąsiadami, jakie utrzymują nasi reprezentanci ze swoimi kolegami z sejmowych ław, trup ścieliłby się gęsto na trawnikach i chodnikach.

<<Zobacz też: Jakim patriotą być?>>

polityka2

Na horyzoncie…

Chciałem o tym napisać już w sierpniu, ale uznałem, że poczekam z tym tematem do ważniejszej chwili. Lada moment zaczynają się wybory samorządowe. W ogólnopolskich mediach wydarzenie o zdecydowanie mniejszej wadze niż te parlamentarne, ale dla nas mają one ogromne znaczenie. Każda decyzja podjęta na tej małej skali, ma ogromny wpływ na nasze codzienne życie. Widzę to doskonale po moim Poznaniu, w którym niewłaściwi ludzie podejmowali bardzo złe decyzje i pewnie przez dekady będziemy po nich sprzątać.

Najgorsze jest to, że mieszkańcy mają dosyć tych kiepskich polityków i tych politycznych wojenek. Skoro cały system oparty jest o partie, które kierują się dobrem swoim, a nie ich wyborców, to uznają, że w ogóle nie ma sensu głosować. Nie wierzą już w zmianę. Na szczęście coś się tutaj dzieje i nie mam na myśli wyborców, ale polityków. A dokładniej społeczników.

Coraz więcej osób zniesmaczonych tym co do tej pory obserwowaliśmy, zbiera się w grupach niezależnych od partii. Może nie są na tyle wytrawnymi politykami, żeby objąć ministerstwo spraw zagranicznych, ale żyjąc w swoim mieście, wiedzą czego ono potrzebuje. Nie są też ograniczeni rozkazem z centrali i tajemnymi rozgrywkami politycznymi. Jeśli ktoś ma coś tutaj zmienić, to moim zdaniem są to właśnie oni.

Nie rezygnuj!

Jak widzicie, nie przepadam za polityką i między innymi dlatego unikam rozmów na jej temat. Mimo wszystko jednak jest ona dla mnie niezwykle ważna i jako odpowiedzialny obywatel, mąż i ojciec nie odwrócę się od niej na pięcie pozwalając jej robić co zechce. Nie musicie ufać mojej nadziei pokładanej w tej nowej fali polityków-społeczników. Mam tylko do Was gorącą prośbę: nie rezygnujcie!

Jeśli nie wiecie gdzie posłać swój głos, poświęćcie jeden wieczór na zapoznanie się choć ze skrótami programów kandydatów. Jeśli nie chcecie głosować na kogoś, głosujcie chociaż przeciw komuś. Jedno jest pewne: brak głosu nie zmieni niczego. Polacy testują to już od dawna i jeszcze nieoddanymi głosami niczego nie osiągnęliśmy.

Życzę nam wszystkim, żebyśmy już za kilka tygodni mieli samorządy dające nadzieję na lepsze. Życzę nam, żeby to była tylko nasza zasługa.

Ciekaw jestem też Waszego zdania na ten temat. Wierzę, że zachowamy wysoką kulturę dyskusji, tak typową dla społeczności tego bloga.

<<Zobacz też: 7 postaw Sokratesa, które powinniśmy naśladować>>

PS Dwie definicje polityki

Wg. Arystotelesa polityka ma na celu łączyć obywateli, którzy się różnią między sobą, żeby osiągnąć dobro wspólne. (Zob. Arystoteles „Polityka”)

Stephen D. Tansey: polityka obejmuje szeroki wachlarz sytuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi interesami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, i konkurują ze sobą, gdy cele są sprzeczne. (Zob. Stephen D. Tansey, „Nauki polityczne”)