Z pewnością każdy z nas spotkał się z jakąś krytyką jego zachowań i każdy kogoś krytykował. Często czujemy potrzebę wytknięcia błędu, nawet w dobrej wierze. Niestety mało kto umie krytykować tak, żeby nie obrazić drugiej strony i doprowadzić do zmiany na lepsze. To jeden z najważniejszych elementów prowadzenia dyskusji. Warto więc nad nim popracować.
Krytyka pozytywna i negatywna
Wydaje mi się, że krytykę można roboczo podzielić na pozytywną i negatywną. Obie mogą bez litości wytykać błędy, ale diametralnie różnią się podejściem krytykującego. Pozytywna byłaby taka, która ma pomóc coś ulepszyć, coś poprawić. I taka krytyka może być bardzo pożyteczna. Negatywna natomiast miałaby jedynie prowadzić do pognębienia adresata. Rzecz jasna ta ostatnia zdecydowanie nie przystoi ludziom z klasą.
Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż nam się wydaje. Nie wystarczy bowiem chcieć dobrze dla naszego rozmówcy, którego postanowiliśmy skrytykować. Kiedy dotykamy kwestii delikatnych, przez swój brak wyczucia bardzo łatwo możemy sprawić wrażenie, że jedynie atakujemy. W tym wypadku krytykowany może się zwyczajnie zamknąć w sobie, okopać na stanowisku i zaciekle bronić. Z tego nie wypłynie już nic dobrego.
W tym tekście chciałbym zwrócić uwagę na kilka spraw, o których należy pamiętać, gdy chcemy kogoś skrytykować i uniknąć kłótni. Oczywiście zakładam, że wytykamy błędy jedynie osobom, na których nam zależy i naszym głównym celem jest doprowadzenie do poprawy sytuacji.
<<Zobacz też: Sztuka prowadzenia rozmowy>>
Życz dobrze
Najważniejszą rzeczą jest sprawić wrażenie, że życzysz swojemu rozmówcy dobrze. Podkreślę, że takie wrażenie musi mieć Twój rozmówca. Nie wystarczy, że sam uważasz, iż życzysz mu dobrze. Pomyśl tylko: czy warto brać pod poważną rozwagę opinie osób, które nam nie sprzyjają? Przecież ich słowa mogą być obliczone jedynie na to, by nam zaszkodzić i namieszać!
Na początku swojej wypowiedzi musisz wyrobić sobie odpowiedni grunt. Pokaż, że jesteś przyjacielem, powiedz coś miłego, pochwal za coś. Nigdy nie krytykuj z biegu, w pośpiechu, bez tej „gry wstępnej”. Jeśli nie postarasz się o pozycję sojusznika, możesz wyjść na wroga, a Twoje słowa mogą być odebrane jak atak. Między innymi internetowi hejterzy nie zadają sobie tego trudu.
Poniższy diagram dobrze obrazuje sytuacje, w których udaje się dotrzeć do odbiorcy z krytyką (plusy), a kiedy zamyka się on na tę krytykę (minusy). Jak widać nastawienie odbiorcy jest ważniejsze niż nastawienie nadawcy.
Krytyka nie może być jedynym komunikatem
Jakoś tak mamy, że łatwiej nam przychodzi krytykowanie innych, niż ich chwalenie. Nieważne z czego to wynika. Powinniśmy z tym walczyć zarówno na co dzień, jak podczas wytykania błędów. Pamiętaj, żeby zawsze chwalić, gdy tylko znajdziesz ku temu powód. Naucz się szukać tych powodów. Wówczas rozmówca zawczasu będzie do Ciebie nastawiony pozytywnie i przy okazji wysłucha też krytyki.
Jeśli kogoś nie znasz, a masz wrazić krytyczną opinię (takie sytuacje mają miejsce na przykład na konferencjach, w komentarzach pod artykułami albo w kontaktach zawodowych) konieczne zacznij od przychylnego komunikatu. Jeśli jedyną rzeczą, którą masz powiedzieć będzie krytyka, lepiej nie trudź się, bo i tak Twoje zdanie nie będzie brane poważnie pod uwagę.
Krytykuj ostrożnie
Najłatwiej jest oczywiście rzucić krytycznym hasłem i sobie pójść, nie oglądając reakcji, ale tak rzecz jasna postąpi tylko osoba, której nie obchodzi czy zajdzie później pozytywna zmiana. Przede wszystkim, jeśli już chcesz wytknąć jakiś błąd, bądź dokładny przy jego wskazaniu. Koniecznie też skieruj rozmówcę do rozwiązania problemu. Dlatego właśnie lepiej nie krytykuj jeśli nie znasz się na temacie. Wielokrotnie widziałem osoby, które używały ostrych i ostatecznych słów, a potem wycofywały się z podkulonym ogonem. Jeśli wiesz o czym mówisz, zaproponuj też pomoc. Wówczas faktycznie postąpisz jak przyjaciel.
Jeśli natomiast nie jesteś pewien lub nie masz możliwości, żeby sprawdzić swoją opinię, jedynie wyraź swoją wątpliwość. Dopytaj czy Twój rozmówca faktycznie chciał daną rzecz powiedzieć lub zrobić. Może postąpił z rozmysłem?
Postępuj też zgodnie z radą Benjamina Franklina by nie używać stanowczych stwierdzeń w stylu „na pewno”, „z pewnością” czy „zawsze”. Stosuj raczej: „myślę że”, „wydaje mi się”, „sądzę” itd. Dzięki temu w razie czego łatwo będziesz mógł się wycofać ze swojej pozycji, a co najważniejsze nie zrazisz do siebie rozmówcy.
Poważnie rozważ także metodę Sokratesa, który często, zamiast krytykowania wprost, wolał zadawać dodatkowe pytania, które prowadziły do logicznych wniosków sprzecznych z opinią rozmówcy. W ten sposób rozmówca sam dochodził do tego, że był w błędzie, a Sokrates unikał kłótni i wymądrzania się.
Nie krytykuj ludzi
Jedną z najważniejszych kwestii, w przypadku wytykania błędów, jest unikanie krytyki ludzi, a krytykowanie tylko ich zachowań i decyzji. Nie mówimy „Ty to nie potrafisz się zachować w towarzystwie”, tylko „Twoje słowa mogły zaboleć ciotkę”. Komunikaty personalne docierają do ludzi w formie „jesteś beznadziejny!”, a to już w ogóle zamyka możliwość dojścia do porozumienia.
Zwróć też uwagę na to, że niektórzy mogą niemal każdą krytykę wziąć bardzo do siebie. Zwłaszcza mają tak osoby o niskiej samoocenie, nieśmiałe i będące pod ostrzałem krytyki. Z takimi ludźmi trzeba postępować bardzo delikatnie i rozmawiać dopiero przy bardzo sprzyjających warunkach.
<<Zobacz też: Jak z klasą reagować na krytykę>>
Najtrudniejszy element
Powyższe kwestie są w miarę proste i oczywiste. Łatwo je zapamiętać i zastosować. Niestety będzie to dopiero połowa sukcesu. Niezwykle istotny jest dobór słów, ton głosu i mowa ciała, a to wymaga już bardzo dużej kontroli samego siebie. Problem pojawia się zwłaszcza, gdy krytykowane zachowanie dotyka nas personalnie, gdy walczymy też o własny komfort. Wówczas łatwo dać się ponieść, powiedzieć coś za ostro, podnieść głos, osaczyć rozmówcę i w ogóle zapomnieć o obserwacji jego reakcji. To prosta droga do kłótni.
Sam mam z tym czasem problemy i wiem ile wysiłku kosztuje opanowanie siebie i ostrożne drążenie tematu. Tym bardziej gdy jesteśmy przekonani, że mamy rację, a nasz rozmówca zapiera się na swoim stanowisku. Niemniej trzeba próbować, bo tylko z porozumienia można zajść dalej.
PS Jeśli przeholujesz i doprowadzisz do kłótni uciekaj z niej czym prędzej. Wróć gdy ochłoniesz i przeproś. To może być świetny punkt wyjścia do poważnej, ale przyjacielskiej rozmowy o danym problemie.
Zdarzyło się Wam, że krytykując chcieliście dobrze, a wyszło dokładnie odwrotnie? Co mogło być tego przyczyną?
Dodaj komentarz
27 komentarzy do "Trudna sztuka krytykowania"
Czym różni się „rozmówca ma Cię za wroga” od „jesteś dla rozmówcy wrogiem”?
W praktyce niczym. Ale istotny jest punkt odniesienia. W pierwszym skupiamy się na odbiorcy, a w drugim na nadawcy. Różnice praktyczne powstają w pozostałych przypadkach.
Świetny wpis! Niestety osoby, które powinny go przeczytać i wziąć sobie do serca te zalecenia – będą od niego uciekać gdzie pieprz rośnie… Niektórzy są odporni na edukację. Niestety.
Jest jednak jeszcze sporo do zrobienia przez te osoby, które chętnie to przeczytają. Sam wiem, że nie jestem tu ideałem i zawsze warto pamiętać o tych zasadach. Nawet gdy myślimy, że już to wiemy.
To niezbyt udana krytyka osob trzecich 😉
Ja ze swojej strony w ramach motywowania ludzi (również do zmian ;)) polecam „Głaskologię” Miłosza Brzezińskiego. Aby człowiek się rozwijał potrzeba mu około 3 razy więcej komunikatów pozytywnych, niż krytycznych (i mówię tu o „dobrych” krytycznych)
Każdy z nas zresztą chyba po sobie widzi jak nastrajają go pozytywne komunikaty.
Każdy z nas to widzi, ale Miłosz przytacza badania. Lubię czytać badania. Miłos pisze też jak komplementować i dlaczego 🙂
W polityce też przydałoby się często stosować te zasady. Zwłaszcza w przypadkach, gdy święcie przekonany o swojej racji (przynajmniej w słowach) polityk, musi później jakoś się wykręcić z błędu.
Ale i tak obecna polityka co ciągła próba pognębienia oponenta, a nie droga do współpracy. Zresztą o polityce szykuję ostry artykuł, na czas przedwyborczy.
No tak, ale gdzie właściwie nie było mile widziane krytykowanie? W Związku Radzieckim lub u Hitlera — każdy zgodnie, w jedną stronę.
Zmierzam do tego, że możliwość wykrytykowania się jest ogólnie dobra, a na pewno lepsza, niż: (i) działania agresywne lub (ii) zabójcza zgodność poglądów.
Myślę, że tu nie potrzeba już krytyki, tylko poważnej rozmowy.
Może coś z tego przyda się Pani:
http://czasgentlemanow.pl/2013/09/trudna-rozmowa-z-partnerka-jak-uniknac-klotni/
Ogółem lepiej takie sprawy załatwiać od razu, a nie czekać aż się nawarstwią. Nie koniecznie przez krytykę, tylko poprzez szczere mówienie o swoich oczekiwaniach i szukanie złotego środka.
Cześć! Czy będzie może notka na temat, jak przyjąć krytykę, jak na nią zareagować? Jakieś rady?
Pozdrawiam!
Właśnie podczas pisania tego tekstu pomyślałem, że przydałby się taki artykuł. Myślę, że powstanie.
Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak pozytywna krytyka lub krytyka konstruktywna. Nawet jeżeli zastosujemy wszystkie wskazówki z powyższego artykułu i będziemy jak najdelikatniejsi w doborze słów, gestykulacji, tonie głosu itp. słowa krytyczne zawsze pozostaną słowami krytycznymi i lekki,, ucisk” pojawi się u osoby krytykowanej mimo wszystko.
Tylko w zależności od tego, w jaki sposób przekażemy nasz komunikat, ten „ucisk” będzie mniejszy lub większy.
Pani Klaudio,
nie zgodzę się. Ja osobiście lubię być krytykowany, a raczej lubię jak ktoś nie zgadza się z tym co robię/mówię. Pod warunkiem, że przedstawia konkretne argumenty. Takie sytuacje często prowadzą do konstruktywnych dyskusji (szczególnie na szczeblu zawodowym). Najgorsze co człowiek może zrobić to otaczać się „potakiwaczami”.
Pozdrawiam
Mam dokładnie takie samo podejście. Dla przykładu na blogu często spotyka się z krytyką, ale tylko część z niej jest skonstruowana tak, że na nią reaguję. I taka krytyka pozwala mi udoskonalać moją pracę.
Witam znowu Panie Łukaszu 🙂
Wpis bardzo ciekawy. Do tych hejterów o których Pan wspomniał, będę rozsyłał link do tego wpisu.
Pozdrawiam
Bardzo dobry pomysł!
Nasza mowa ma być prosta- tak, tak, nie, nie. Rzeczy nazywa się po imieniu. Na pohybel z poprawnością polityczną, Jesteśmy mężczyznami, a nie pedałami czy mimozami, do których trzeba delikatnie i przez bibułkę, bo się bidulek popłacze
Wpis ciekawy i oczywisty. Dla mnie.
Ostatnio w pracy miałam bardzo nieprzyjemną sytuację. Nakrzyczano i skrytykowano mnie i co lepsze, przy wszystkich współpracownikach. Poczułam się strasznie i byłam w takim szoku, że nie myślałam. Oczywiście ja, jak to ja – nie skomentowałam tego. Żyłam dalej. Zostawiłam „dla siebie”. Co prawda było mi źle z tym wszystkim, tym bardziej, że ta sytuacja była jednym wielkim nieporozumienie.
Z Pana wpisu i z mojego komentarza wynika, że takie zachowania (krytykowanie, bezpodstawne oszczerstwa) w dużej mierze zależą…od poziomu człowieka, który jest tym krytykującym. Trzeba zachować się z klasą i nie komentować. Milczenie jest złotem.
Co ciekawe mistrzowie w swoich dziedzinach raczej rzadko krytykują gorszych od siebie.
Odpowiedź „Tak? To sam zrób lepiej!” moim zdaniem wynika właśnie z braku przekonania, że krytykujący chce pomóc. Pytanie tylko, czy faktycznie krytykuje dla samego faktu, czy to odbiorca jest przewrażliwiony? Bywa też tak, że jedynie dostaje komunikat negatywny, bez żadnej nutki pozytywnego. To też zniechęca do dyskusji.
Ja mialam taka,sytuacje i ok.artykul jednak chce podkreslic jedno skoro gadam o problemie 10000 razy z kims czyt z kolezanka i nagle dochodze do wniosku co jest jego przyczyna i chce sie tym podzielic zeby rozwiac jej watpliwosci i uskutecznic pozbycie sie problemu a ona to odbiera jako atak to taka znajomosc jest poprostu chora!!