Mężczyzna wobec kobiety czuje nieodpartą pokusę zostania jej rycerzem na białym koniu. Często aż chciałby, żeby wydarzyło się coś, co pozwoliłoby mu zachować się bohatersko, wystąpić w jej obronie, pokazać swoją odwagę i waleczność. Jak się jednak okazuje kobiety niekiedy oczekują czegoś nieco innego od mężczyzn. Jak zatem z klasą występować w obronie damy?

John Everett Millais 1870, "Błędny Rycerz"

John Everett Millais 1870, „Błędny Rycerz”

Rycerz XX wieku

Większość z nas została wychowana w przeświadczeniu, że mężczyzna powinien być silny i odważny, żeby w odpowiedniej chwili dać odpowiedniej osobie zwyczajnie „w mordę”. Mężczyzna, który tak postępuje powinien cieszyć się uznaniem kolegów i względami koleżanek. To miałby być nowoczesny rodzaj wojownika. Często zresztą jest powielany przez kino.

Wiem doskonale, że potrzeba sprostania temu stereotypowi jest bardzo silna u mężczyzn. Nierzadko przez jego perspektywę określa się ideał męskości i wiele kobiet może właśnie tego oczekiwać. Szkopuł tkwi w tym, że bycie gentlemanem i mordobicie nie pasują do siebie, a co więcej kobiety, z którymi rozmawiałem na ten temat nie pałają sympatią do agresji – nawet tej, okazywanej w ich obronie.

To co wydaje się z wierzchu proste („lejemy, kiedy jest taka potrzeba”), staje się bardziej skomplikowane przy bliższych oględzinach. Dzisiaj chciałbym przedstawić kwestię występowania w obronie kobiety bardziej z perspektywy właśnie kobiet i w stylu gentlemana. Poszukamy odpowiedzi na pytanie: kiedy dopuszczać do rękoczynów i jak po męsku ich unikać?

<<Zobacz też: Odwaga i ryzyko a poczucie bezpieczeństwa człowieka z charakterem>>

"God Speed!" – Edmund Blair Leighton 1900

„God Speed!” – Edmund Blair Leighton 1900.

Ona nie jest Twoją własnością

Pierwsza i najważniejsza sprawa, jaką musimy sobie wyjaśnić, to fakt, że kobieta, nawet gdy jest Twoją dziewczyną/narzeczoną/żoną, nie jest Twoją własnością. Nie decydujesz za nią, ani nie jesteś właścicielem jej dumy/honoru. Jeśli ona zostanie obrażona, nie powinieneś podejmować niezależnych działań. Pamiętaj, że tutaj liczy się przede wszystkim relacja między Tobą, a poszkodowaną kobietą, a nie między Tobą, a napastnikiem/obrażającym.

Niestety wciąż wielu mężczyzn zapomina o tym i wykorzystuje nieszczęście kobiety, żeby sobie i swojemu otoczeniu udowadniać swoją męskość. Natomiast kobietę, którą się rzekomo opiekuje, pozostawia samą sobie. Zgrywanie wojownika w takich sytuacjach jest skupianiem się na sobie i daleko odbiega od bycia prawdziwym gentlemanem.

W języku angielskim ukuło się pejoratywne określenie „white knighting” na zgrywanie błędnego rycerza występującego w obronie nieznajomych kobiet w internecie. Takie zachowanie z jednej strony świadczy, że ów „rycerz” nie uznaje kobiet za dość samodzielne, by występowały we własnym imieniu, a z drugiej może mieć podłoże seksualne. „Wybawiciel” bowiem ma się kierować nadzieją, na odpowiednią nagrodę. Pomijając już szczegóły tego zjawiska, pamiętaj, że Twoja reakcja może być właśnie tak odebrana.

<<Zobacz też: Pierwsza zasada gentlemana – być dobrym towarzyszem>>

Reakcja po fakcie

Jeśli nieprzyjemne zajście nie miało miejsca w naszej obecności, a dowiadujemy się o nim dopiero po czasie z ust kobiety, najgorsze co możemy zrobić to rzucić wszystko i szukać winnego, żeby mu „wymierzyć sprawiedliwość”. Niestety dla wszystkich gladiatorów, zdecydowana większość kobiet potrzebuje wówczas mężczyzny przy sobie. Naszym zadaniem jest pocieszenie, przytulenie i zapewnienie o naszym zrozumieniu. Mamy być wsparciem, a nie narzędziem zemsty. Tutaj właśnie objawia się empatia gentlemana. Trzeba będzie, choć na jakiś czas, poskromić swoją złość i agresję.

Dopiero z rozmowy i trzeźwej oceny sytuacji wywnioskujemy jak powinniśmy zareagować. Ważne jest też czego chce poszkodowana. Naturalnie będziemy chcieli wyjaśnić tę sprawę z winowajcą, ale musimy mieć też na uwadze, że nasze działania mogą jeszcze bardziej zaszkodzić kobiecie, którą chcemy bronić. Na przykład gdy chodzi o jej pracodawcę lub rodziców. Bywa, że można działać od razu i zdecydowanie, ale zdarza się, że lepiej jest to zrobić na spokojnie i z wyrachowaniem. Najważniejsze, żebyśmy poszkodowanej nie zostawili samej. Jeśli musisz wyjść, zadbaj o to, by ktoś z nią został.

Obrona kobiety na miejscu

Trudniejsze będzie jednak odpowiednie zareagowanie na obrazę kobiety na miejscu, w tym samym momencie, kiedy brakuje czasu na chłodną ocenę sytuacji. Problem polega na tym, że wielu z nas rości sobie prawo do brania w swoje ręce spraw „słabszej” płci. Faktycznie zdarzają się sytuacje, gdy należy działać natychmiastowo, ale każdy z nas nieco inaczej stawia sobie granicę tolerancji.

We wszystkich sytuacjach jeszcze niegroźnych, takich jak bycie nachalnym, opryskliwym, zbyt skracającym dystans, rozwiązanie jest całkiem proste: należy jaskrawo okazać wsparcie kobiecie, która jest „atakowana”. Czasem wystarczy, że pokażesz się przy niej, obejmiesz (jeśli to Twoja partnerka) albo zapytasz ją „czy ten facet ci się narzuca?”; „potrzebujesz jakiejś pomocy?” itp. Z jednej strony pokazujesz w ten sposób, że nie traktujesz jej jak swoją własność, a z drugiej dajesz jasny sygnał natrętowi. Ta metoda doskonale sprawdzi się w przypadku kobiet obcych, wobec których nie wiesz jakich reakcji oczekują.

<<Zobacz też: Poczucie obowiązku>>

Gdy dochodzi do rękoczynów

Zdarza się jednak, że obraza przeradza się w prawdziwy atak słowny lub fizyczny. Wówczas pięści same się zaciskają. Zanim jednak dojdzie do rękoczynów wyobraź sobie tę sytuację: szarpiesz się z jakimś warchołem, masz już podarte ubranie i zakrwawiony nos, rozrzucacie okoliczne meble i przedmioty i pewnie nie raz lądujecie na ziemi. Wcale to nie przypomina amerykańskiego filmu akcji, a Twoja towarzyszka zastanawia się kto kogo odprowadzi do domu tego wieczora.

Spójrzmy prawdzie w oczy. Bijatyki nie są romantyczne, zazwyczaj nie rozwiązują się po pierwszym ciosie (naszym oczywiście), partnerce zapewniają wątpliwe poczucie bezpieczeństwa, a co najgorsze, są nieobliczalne. Dopiero co w Poznaniu wyrok dożywocia dostał student, który zabił w takiej utarczce innego mężczyznę (zaczęło się od pyskówki, a skończyło na przedziurawionej tętnicy szyjnej). Niecały rok temu w Łodzi zginął 20-latek występujący w obronie swojej dziewczyny. Niestety trafił na młodzieńca bawiącego się w gangstera. Ugodzony 11 razy nożem, odważny chłopak zmarł.

Każdy kto uważa, że mężczyzna powinien w każdej sytuacji reagować pięściami jest niedojrzałym chłopczykiem, który naoglądał się za dużo filmów i gier komputerowych. To jasne, że musimy mieć odwagę stanąć w obronie i nie chować głowy w piasek, ale nierozważne nadstawianie karku, może się skończyć gorzej niż byśmy chcieli. Trzeba umieć ocenić swoje możliwości. Oczywiście warto zadbać o odpowiednią siłę i umiejętności walki. To doda nam odwagi i może się przydać w ostateczności. Niemniej naszym zadaniem jest przywrócenie sytuacji do normalności bez zbędnych szkód.

Niestety mogą się też zdarzyć kobiety, którym będzie imponowało, że jakiś facet się za nie bije. Imponowanie takim kobietom uważam za niegodne gentlemana. To na pewno nie są damy.

Pojedynek

Jak było kiedyś?

Z tyłu głowy możemy mieć pojedynki międzywojennych gentlemanów, którzy na szable lub pistolety bronili honoru swoich dam. Czuję się więc w obowiązku wyjaśnić na czym te pojedynki polegały. Mogły one mieć miejsce tylko między dwoma gentlemanami. Jeśli napastnikiem był ktoś niehonorowy, zwyczajnie wzywano odpowiednie służby, a w groźnych sytuacjach broniono się posiadaną bronią. To ostatnie wówczas też nie było w pełni bezpieczne, gdyż przestępcy również mieli broń.

Gentlemani nie bili się nigdy na pięści (a jeśli tak, szkodziło to ich opinii i często prowadziło do sądów honorowych), tylko stosowali cały szereg ustalonych reguł. O chaotycznej bójce nie było więc mowy. Co więcej, jeśli ustalono pojedynek przykładowo na dwa równoczesne strzały, to po ich oddaniu, nawet jeśli nikt nie był ranny, sprawa była załatwiona i już do niej nie wracano. Tam nie chodziło bowiem o zemstę, tylko postępowanie zgodnie z kodeksem honorowym.

W końcu, cały proces honorowy wykluczał z niego kobiety. Mężczyzna bronił de facto własnego honoru, który został skalany na „jego” kobiecie. Jeśli żona została obrażona, nikt się jej nie pytał co o tym sądzi. Mąż czuł, że jego honor ucierpiał, więc działał na własną rękę. Dzisiaj takim zachowaniem byłoby raczej bardzo trudno zaimponować kobiecie.

<<Zobacz też: Pięć bandyckich sztuczek paryskich Apaszów>>

Unikać siły?

Pewnie wiele osób odczyta powyższe słowa jako nawoływanie do unikania konfrontacji. Tak jednak nie jest. Uważam, że jak najbardziej powinniśmy występować czynnie przeciw przemocy. Musimy być gotowi do stawienia jej czoła, ale jednak powinniśmy zrobić co w naszej mocy, by tego uniknąć. Zdecydowanie więcej da nam solidarne wstawienie się za słabszym, niż liczenie na jednego odważnego, który „pokaże im wszystkim”.

Na koniec zostawiłem sobie to, co tak naprawdę miałem z tyłu głowy cały czas, pisząc ten tekst. Bronić powinniśmy wszystkich, którzy mogą potrzebować naszej pomocy. Służenie w ten sposób wyłącznie kobietom jest prymitywne i ujawnia prawdziwe intencje takiego „rycerza”. Czasem mamy wrażenie, że żyjemy w czasach, w których ludzie spod ciemnej gwiazdy czują się bezkarni. Najważniejsze, co powinniśmy robić, to solidarnie sprzeciwiać się temu. Niezależnie czy chodzi o piękną blondynkę, starszą panią, małego chłopca, czy wyrośniętego mężczyznę. Każdy z nas może potrzebować pomocy chociaż w postaci pokazania, że nie jest sam.

***

Rzecz jasna powyższe kwestie są niezwykle trudne z powodu mieszania się wątków kulturowych, praktycznych i etycznych. Moja opinia wynika z własnego doświadczenia i rozmów z innymi osobami. Jeśli macie inne zdanie, chętnie go wysłucham. Może wspólnie wypracujemy coś lepszego?

Nie przegap żadnego wpisu! Zapisz się na newsletter.