Zaglądając do podręczników dobrego wychowania z dwudziestolecia międzywojennego, trafimy na szczegółowe informacje o tym, jak gentleman powinien się ubrać na spacer, jak na obiad, na podwieczorek, kolację, raut, bal, do teatru i na wiele innych okazji. Wydaje się, że ówczesne standardy dawały niezwykle mało przestrzeni na „własny styl”. Czy dzisiaj powinniśmy wrócić do tak szczegółowych zasad i zrezygnować z indywidualizmu? Zastanówmy się najpierw czym w ogóle jest dress code.

Ilustracja z katalogu mody męskiej - 1914.

Ilustracja z katalogu mody męskiej – 1914.

Przynależność i integracja

Od wieków, w naszej kulturze, strój jest komunikatem. Przede wszystkim mówi on o społecznym statusie noszącej go osoby. Niekiedy określa jej zamożność, niekiedy zawód, a czasem nawet stan cywilny. Strój zawsze pozwalał na szybkie rozpoznanie danego człowieka, przyporządkowanie go do odpowiedniej grupy i adekwatne potraktowanie, bez konieczności zadawania dodatkowych pytań.

Przejęcie stylu ubioru grupy o wysokim statusie społecznym przez ludzi niżej postawionych było jednym ze sposobów na awans, przynajmniej we własnym środowisku. Na przykład bogaci chłopi przejmowali wiele elementów strojów szlachty, która z kolei musiała wymyślać coraz to inne metody na odróżnienie się od pośledniejszych warstw. Mimo takich prób panowało przekonanie, że osobnik ubierający się jak przedstawiciele elit jest w istocie ich członkiem. Stąd też sukces fikcyjnej postaci Nikodema Dyzmy, jak i wielu realnych oszustów. Pisałem już o tym w artykule: Nie ufaj temu gentlemanowi! O międzywojennych oszustach. Zasady ubioru określano tak szczegółowo między innymi dlatego, by osoba z zewnątrz miała problem z wcielaniem się w rolę członka danej społeczności.

Ważniejszą cechą stroju jest jego zdolność do integrowania środowiska, które wybiera jakiś wspólny, odmienny od reszty, styl ubierania się. Świetnie funkcjonuje to również dzisiaj. Niemal każda subkultura, ale też wiele zawodów czy choćby studentów poszczególnych kierunków ma swój dress code, trudny do podrobienia przez osoby nieobeznane z danym środowiskiem. Dla osoby z wewnątrz tej grupy, strój może być jasnym komunikatem, że mamy do czynienia z „jednym z nas”, nawet jeśli tego kogoś nie znamy. Obecnie, spotykając mężczyzn noszących poszetki, można się spodziewać, że będą to osoby, które trzymają rękę na pulsie w kwestii klasycznej elegancji i gentlemańskich wartości – to wartościowa informacja!

Dobre maniery elegancji

Na przestrzeni wieków wykształciliśmy sobie jeszcze jedną właściwość stroju – jego różnicowanie zależnie od sytuacji. Są bowiem momenty bardziej oficjalne, na które wypada ubrać się w formalny sposób, oraz te mniej formalne, kiedy można założyć ubrania swobodniejsze. Jest to nie tylko wymóg, ale również komunikat. Przychodząc na ważne spotkanie (egzamin, rozmowa o pracę czy spotkanie biznesowe) w stroju sportowym wysyłamy sygnał, że traktujemy tę sytuację, jako coś mniej ważnego, coś co nie zasługuje na staranny strój. Możemy tym bardzo urazić drugą stronę i w efekcie nastawić ją negatywnie do nas samych.

Podobnie będzie kiedy zaprosimy kogoś do swojego domu i nie posprzątamy, komunikując, że dla tego gościa nie warto było się starać. Czy idąc na randkę nie zadbawszy wcześniej o włosy, twarz, paznokcie, albo oddech. Oczywiście niektórzy budują „swój styl” na bazie takiego „zaniedbania”. Jeśli chcą, to proszę bardzo, ale muszą mieć świadomość, jak są odbierani przez swoje otoczenie. Jeśli taka kreacja im odpowiada, to czemu nie. Gentleman musi jednak postąpić inaczej.

Własny wizerunek

Strojem komunikujemy zatem przynależność, albo chociaż chęć przynależności do danej grupy społecznej oraz szacunek do innych. Poza tym kształtujemy własny wizerunek. W naszej kulturze przyjęło się postrzegać mężczyzn pod krawatem jako profesjonalistów, ludzi rozsądnych i godnych zaufania, chociaż w sytuacjach nieformalnych byłyby uznane za „sztywniaków”.

Wbrew pozorom klasyczny dress code to jednak nie tylko garnitur z koszulą i krawatem. Różnorodność wszystkich elementów i stylów męskiej elegancji daje możliwość świadomego kreowania tego, jak inni nas odbierają. Wcale nie mamy do wyboru tylko modelu „nudnego faceta w garniaku”, choć wchodząc do sklepu z garniturami można odnieść takie wrażenie.

Przeglądając na przykład stylizacje blogerów zobaczymy wielką różnorodność w tym, zdawałoby się, wąskim temacie. Do wyboru mamy między innymi włoski styl Macaroniego, bardziej retro Szarmanta i casualowego, ale wciąż eleganckiego Mr Vintage’a. Kiedy zaś zaczynamy się orientować w tej całej klasycznej elegancji, dostrzegamy wachlarz możliwości, który da nam okazję do podkreślenia tych cech charakteru, na których nam zależy. Wówczas okaże się, że stosując się do klasycznego męskiego dress code’u nie rezygnujemy z indywidualizmu, ale możemy go podkreślić w zupełnie inny niż dotychczas sposób.

Bunt przeciw brakowi wyboru

Kiedyś sam buntowałem się przeciw garniturom, krawatom, czy eleganckim butom. Najbardziej drażnił mnie brak różnorodności tego, co mi oferowano. Wszystko wyglądało tak samo… tak samo nudno. I uważam, że wciąż jest nudno, kiedy wchodzi się do butików z garniturami.

Sam jednak zacząłem zmieniać swoje podejście dzięki temu blogowi i poznaniu środowisk, dla których klasyczna męska elegancja jest ważną kwestią. Okazało się, że jest wielu mężczyzn, którzy chcą mieć klasę zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Dowiedziałem się, że można ubierać się elegancko i interesująco zarazem. Zaczęło mi zależeć na tym, by inni odbierali mnie jako osobę poważną i profesjonalną już na pierwszy rzut oka. I, choć sam wciąż wiele muszę się nauczyć, uważam, że powinniśmy przyłożyć się do tej lekcji. Tyle się mówi o odrodzeniu w Polsce zainteresowania klasycznymi wartościami i elegancją. Postarajmy się, byśmy mogli się rozpoznawać na ulicy.

Na Czasie Gentlemanów tematy związane z klasyczną elegancją pojawiały się sporadycznie. Czas to zmienić. Początek tego roku będzie zdecydowanie bogatszy w treści dotyczące ubioru. Pojawi się też jeden spory projekt, ale póki co to tajemnica.