Sztuka życia w dobrym towarzystwie nigdy nie była prosta. Skomplikowane reguły, konwenanse i obyczaje potrafiły przyprawić o ból głowy. Współcześnie uprościliśmy sobie większość z tych zasad. Dawny savoir-vivre przestaje być dla nas zrozumiały i staje się zabawną ciekawostką. Z jednej strony interesuje nas jako pewna osobliwość z przeszłości, z drugiej zaś po cichu marzymy by przywrócić choć niektóre z tych konwenansów. Nic więc dziwnego, że właśnie teraz ukazała się książka Marii Barbasiewicz, przybliżająca czytelnikom zasady dobrego wychowania rodem z międzywojnia.

Dobre maniery w przedwojennej Polsce. Savoir-vivre, zasady, gafy to publikacja właśnie dla tych osób, które chcą poznać minione obyczaje z przeróżnych sfer życia. Znajdziemy w niej informacje na temat grzeczności zarówno elit, jak i niższych klas. Dotyczą one zachowania w miejscach publicznych oraz domach prywatnych, spożywania posiłków, spacerów, rozmów, tańców i tym podobnych. Autorka nie pominęła też typowych spraw gentlemanów, takich jak pojedynki czy zwyczaje oficerskie.

Oceńmy książkę po okładce

Po wzięciu książki do ręki pierwszą zauważa się fakturę okładki. W dotyku przypomina nieco zamsz, co nadaje jej wyjątkowego charakteru. Widnieje na niej zdjęcie damskiej dłoni trzymającej cygarniczkę z zapalonym papierosem. Trochę banalne, ale robi dobre wrażenie. Wydawnictwo Naukowe PWN przyzwyczaiło nas ostatnio do wysokiej jakości wydań popularnonaukowych. To, nie odchodzi od tej linii. Wewnątrz znajdują się liczne fotografie, niekiedy na całą stronę, przyjemnie urozmaicając lekturę.

Jedna sprawa wydaje mi się jednak kontrowersyjna. Pierwsze słowo każdego akapitu wyróżnione jest inną czcionką, podkreśleniem i pisane kapitałkami, różni się zatem bardzo. Widzę w tym kolejną próbę sprawienia, by książkę można było odłożyć w każdym momencie, by każdy akapit wydawał się nową myślą. Tak niestety (a może stety!) nie jest. Czyta się jak każdą inną książkę, od rozdziału do rozdziału, co uważam za słuszne. W efekcie sztuczne wyróżnienia akapitów wprowadzają tylko zamęt i często czytelnik pomija wzrokiem pierwsze słowo uznając, że nie należy ono do tekstu, po czym musi wracać, bo zdanie traci sens. Zdarzyło mi się to nie raz.

Gatunek

Książka jest kierowana głównie do czytelnika nastawionego na ciekawostki, przygotowanego na lekkie czytadło. Język rzeczywiście nie jest toporny i łatwo płynie się przez opowieść o dawnych zwyczajach. Trochę jednak ubolewam nad tym spopularyzowaniem tekstu. Niekiedy pojawiają się tak interesujące cytaty czy informacje, że aż chciałoby się chwycić za źródło i doczytać to i owo. Niestety przypisów brak, a skromna bibliografia nie wychodzi naprzeciw bardziej wymagającemu czytelnikowi.

W związku z tym, że jest to lektura popularna, autorka nie czuła się zobligowana do rzetelnego podawania źródeł nie tylko swoich informacji, lecz niekiedy też samych cytatów. Niejednokrotnie autorka przepisywała jakiś opis prosto z innej publikacji i nie podawała autora słów, tytułu książki czy daty wydania. Sprawia to trochę trudności, zwłaszcza dla bardziej dociekliwych, w zrozumieniu tego co się właściwie czyta, czyja to opinia, czy to wspomnienia, literatura piękna, czy może praca historyka? W ogóle uważam, że cytatów jest nieco za dużo i zbyt długich. Przez to mniej jest myśli i komentarzy samej autorki, które na pewno wzbogaciły by tę pracę. Oczywiście opracowania popularnonaukowe rządzą się swoimi prawami i nie można poczytać tego za błąd autorki.

Co jest w środku?

Cała książka jest podzielona na jedenaście rozdziałów. Cieszy mnie, że Maria Barbasiewicz skupiała się równo na kobietach i mężczyznach. Jest to bowiem poważna wada międzywojennych kodeksów towarzyskich poświęcających uwagę głównie zachowaniu i wyglądzie dam. Z męskich sfer znajdziemy cały rozdział o wojskowych obyczajach. Ten, w którym opisane są pojedynki, zawiera też informacje dotyczące gaf i pomyłek popełnionych przez znanych ludzi z wyższych sfer. Dodanie tego aspektu miło urozmaica ten rozdział.

Jedną z najciekawszych części jest ta, poświęcona grzeczności kupieckiej. Znajdują się w niej informacje dotyczące dobrych zwyczajów obsługi w sklepach, restauracjach i kawiarniach. Jakże puszcza się wodze fantazji gdy autorka pisze o firmach które stawiały na tradycję i długofalowe funkcjonowanie, a nie spekulację i szybki zysk! Te ostatnie bowiem zabiły fachowość sprzedawców, którzy teraz, przy tak szybko zmieniającym się asortymencie, rzadko wiedzą co właściwie sprzedają.

Opracowane zostały też zasady zachowania w lokalach gastronomicznych, na balach, przy stole. Dowiadujemy się między innymi, że panowie lubili grywać w domino, nie wypadało im zapraszać do tańca nieznajomych pań, że mieliśmy naszą polską wersję Sangrii – „kruszon”, zrobiony z rozcieńczonego białego wina z sokiem pomarańczowym, w którym pływały truskawki i małe kostki lodu. Jak znalazł na nadchodzące (oby) upały! Rozbawić może też informacja o notesikach, jakie panie dostawały przy wstępie na bal, by zapisywać w nich kolejność tańców umówionych z różnymi gentlemanami. Bez notesika można by kogoś urazić zapominając o obiecanym mazurze lub walcu. Takich ciekawostek można by wymieniać długo. Lepiej samemu zajrzeć do książki.

Podsumowanie

Dobre maniery w przedwojennej Polsce Marii Barbasiewicz są pracą idealnie wstrzeliwującą się w trend zainteresowania międzywojniem. Jest to lektura interesująca, pełna drobnych ciekawostek i oferująca szeroką wiedzę. Jej uproszczony charakter wpłynął na spłycenie niektórych tematów, co jednak nie powinno szczególnie zrazić czytelnika, jeśli z góry nie nastawił się na naukową książkę. Myślę, że to doskonały wybór na prezent dla osoby lubiącej klimaty dam i gentlemanów.

Maria Barbasiewicz, Dobre maniery w przedwojennej Polsce. Savoir-vivre, zasady, gafy, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.