Gładko ogolona twarz lub zadbany wąs są zazwyczaj kojarzone z mężczyznami ułożonymi i dobrze wychowanymi. W polskich dziejach tak wyglądający gentlemani byli utożsamiani z elitami. To oni dominowali na dworach i w pałacach. A co z brodaczami? Dlaczego tak rzadko widujemy brody na twarzach ważnych Polaków uwiecznianych przez malarzy na portretach?

[Czytaj też wpis: „Z brodą mu do twarzy„]

Nie na darmo mówi się o „polskim wąsie”, a nie o „polskiej brodzie”. Takiej bowiem nigdy nie było. Choć nasz kraj sąsiadował ze wschodnimi narodami, wśród których noszenie brody uważano często za obowiązek mężczyzny, to u nas moda na pełny zarost nigdy nie zdołała wygrać z wąsami. Pojawiała się i przemijała wraz z napływem kolejnych zagranicznych ciekawostek, przywożonych zwłaszcza przez importowanych władców.

Europa wroga brodzie

W świecie pragnącym uchodzić za cywilizowany uważano długie włosy i brody za cechę ludzi dzikich. Wynalezienie brzytwy oraz nożyczek wprowadziło zupełnie nową jakość w dbaniu o zarost. Gęsta broda Europejczyków wymagała bowiem lepszych metod niż stosowane gdzie indziej wyrywanie, wyskubywanie czy nawet wypalanie włosów twarzy. W późniejszych czasach jedną z metod chrystianizacji i cywilizowania „dzikich” plemion, było uczenie ich strzyżenia włosów i golenia bród w celach higienicznych.

Uznano, że człowiek rozwiniętego świata powinien nie tylko panować nad własnym otoczeniem, lecz również nad swoim ciałem. Stąd w ośrodkach kulturalnych coraz rzadziej spotykało się „zapuszczone” twarze. Zaczęły dominować raczej ogolone, lub z wypielęgnowanym wąsem czy bródką. Długie brody były też kłopotliwe dla rycerstwa. Noszenie ich pod pełnymi hełmami utrudniało walkę. Dlatego popularniejsze w tym gronie były wąsy.

Broda i wiara

Noszenie długiej brody zazwyczaj kojarzono za zakonnikami (księża natomiast chodzili ogoleni). Jej zapuszczanie było wyrazem poświęcenia i wstrzemięźliwości. Również w innych kulturach zarost wiązał się z religią. W Kościele Prawosławnym broda symbolizuje powagę. W Judaizmie i Islamie noszenie brody wynika z przykazań wiary. W wielu regionach można ją było golić jedynie na znak żałoby lub wielkich nieszczęść. Co ciekawe Polacy w dawnych wiekach czynili dokładnie odwrotnie – zapuszczali brody w żałobie, lub żegnając się ze światem.

Polska broda (z importu)

Henryk I Brodaty – zm. 1238

Mimo że na różnych wyobrażeniach polskich władców, zwłaszcza Piastów, widać brody, to są to tylko domysły artystów. Weźmy jednak Henryka Brodatego. Czy nazwano by go tak gdyby brody w ówczesnej Polsce były czymś powszechnym? Najpewniej Piastowie golili się lub strzygli krótko, łatwiej było bowiem o nożyce niż o dobrą brzytwę. Moda na brody była od czasu do czasu zapożyczana od Niemców. Za Zygmunta I, gdy ktoś nosił pełny zarost mówiono, że „nosi się z niemiecka”. Takich osób nie było mało skoro Jan Kochanowski napisał nawet wiersz „Broda”:

Raz tak u gęby wisząc jako wałkownica,
Drugi raz przykrojona jako prochownica,
Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie,
Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie,
Jako kędy grad przejdzie; czasem wygolona
Wkoło gęby, a z brzegów w cerkiel nastrzępiona.
[Czytaj całość ->] 

Zygmunt August nosił brodę rozdwojoną jak te nożyce, Henryk Walezy przywiózł z Francji modę na bródki hiszpańskie. Stefan Batory natomiast swą węgierską brodę strzygł krócej nożyczkami, ale jej nie zgolił. Prawdopodobnie największymi popularyzatorami zarostu byli u nas Wazowie, którzy ze Szwecji przynieśli różnorodne rodzaje zadbanych bród i bródek. Z nimi do Polski przybywały całe dwory zarośniętych mężczyzn. Nie mogło to nie odbić się na krajowych zwyczajach.

 

Zygmunt II August – 1520-1572 

Henryk III Walezy – 1551-1589

Stefan Batory – 1533-1576

 

 

 

 

 

 

 

 

W brodzie mądrość

Choć okazji było wiele, polski wąs trzymał się dobrze, nawet kiedy modni dworzanie okrzyknęli go wielce passé. Broda zaś trzymała się mocno w trochę innej przestrzeni. Była domeną starych i mądrych mężczyzn. Chętnie ją nosili senatorowie. Dzięki temu, na pierwszy rzut oka było widać, kto swoje przeżył i doświadczył, i czy warto go słuchać. Dlatego gdy przemiał do nich ktoś młody, wyzywali go od „gołowąsa” i przestawali słuchać. Czasami jednak znalazł się ktoś taki, kto nie mając jeszcze obfitego zarostu trafniej doradzał królowi niż mądrzy starcy. Stąd też powstały polskie powiedzenia: „nie bądź mądry przed laty, acz nie każdy mądry kto brodaty”, lub „broda mądrości nie doda”.

Z czasem zadbane brody i bródki zaczęły być tolerowane na równi z wąsami. W XIX wieku sukcesywnie rosła ich popularność. Bródki nosili Sienkiewicz, Rejmont, Malczewski, nawet Piłsudski zapuścił na pewien okres brodę. Mimo że Papa smerf-owie wyglądają bardzo potulnie, należy pamiętać, że: „Ujęcie ręką za brodę, lub jej pogłaskanie drugiemu, uważano za zniewagę, którą tylko krew zmyć mogła”. Więc miejcie się na baczności, jak wam kiedyś przyjdzie ochota sprawdzić czy zarost jakiegoś gentlemana jest prawdziwy.

Józef Piłsudski (w środku) w Londynie 1896

Źródła: Zygmunt Gloger, Encyklopedia staropolska, 1996; Aleksander Brückner, Encyklopedia staropolska, 1990; Encyklopedyja powszechna, 1860.